- Jestem tu tylko po to, żeby doradzać - wtrąciła pospiesznie Alexandra. - Wszystkim
nam zależy, żeby urodziny Rose były wyjątkowe. - Zerknęła na niego. - Jakoś muszę zarobić na utrzymanie. Wiedział, do kogo skierowała ostatnie słowa. Guwernantka, kochanka czy utrzymanka, będzie ją nazywał, jak ona zechce. - Doskonale. Zatem się zgadzamy. - Dobrze. - Okrągła twarz Fiony się rozpogodziła. - Ale, Lucienie, nalegam, żebyś razem z nami przejrzał listę gości. - Chętnie ściągnę tylu kawalerów, ilu zmieści się w domu. Jeśli chodzi o inne sprawy, wolę, żeby był zaangażowany tylko mój portfel. - Bywałeś na tylu eleganckich balach - powiedziała Rose, kładąc mu dłoń na przedramieniu. - Moje przyjęcie musi być najwspanialsze. Chciałabym, żebyś pomógł nam je zaplanować. Dobry Boże! Gdyby nie obecność turkusowookiej bogini, powiedziałby kuzynce, co myśli o jej urodzinach, i zaraz potem uciekłby do jednego ze swoich klubów. Nie, nic z tego. nip Po pierwsze, Belton szybko by go tam odnalazł, przełożyliby piknik na inny dzień, Robert poprosiłby o rękę Rose tylko po to, żeby mu zrobić na złość, kuzynka wyszłaby za mąż i Alexandra zniknęłaby z jego życia. Po drugie, musiałby przeprosić Alexandrę za to, że znowu był niemiły, na co ona by się uparła, żeby wynagrodził Rose krzywdy. I wtedy on by jej uległ, bo piekielna guwernantka owinęła go sobie wokół palca. Odchrząknął. Pory roku - daty - Skoro mnie tak prosisz, kuzynko, chętnie pomogę. Ciotka Fiona wpadła w zachwyt, co go ogromnie zirytowało. Był jednak gotów znosić wszelkie męki, gdyż bogini usiadła obok niego na sofie i po raz pierwszy od trzech dni mógł spędzić ponad godzinę w jej towarzystwie. Z opóźnieniem dotarło do niego, że jeśli chce widywać ją częściej, musi jedynie więcej czasu przebywać z Rose i niestety z Fioną. Lecz już po półgodzinie zaczął marzyć o końcu świata. - Skreśl go z listy - polecił. - Ale lord Hannenfeld szuka żony od dwóch lat - zaprotestowała Alexandra. - Hannenfeld popierał rozmowy pokojowe z Bonapartem, więc nie chcę go widzieć w swoim domu! - Och, ten wstrętny Bonaparte! - wybuchnęła Fiona, biorąc następne ciastko z tacy. - Gdybyśmy zawarli z nim pokój, może kuzyn James nadal by żył. Lekka irytacja przerodziła się w gniew. - A co, do diabła!... - Milordzie - skarciła go Alexandra. Nadal przeszywał ciotkę wzrokiem. - Nie masz prawa... Panna Gallant położyła ciepłą dłoń na jego zaciśniętej pięści. - Skoro lord Kilcairn mówi, że lord Hannenfeld jest tu niemile widziany, to go nie zaprosimy - oświadczyła. Nie pamiętał, żeby komuś zależało na jego dobrym samopoczuciu. Uścisnął jej rękę i szybko zabrał dłoń. Niech zatęskni za dłuższym kontaktem, tak jak on. - Dobrze - powiedział spokojniejszym tonem. - Zresztą i tak nie możemy zaprosić Hannenfelda i Wellingtona na to samo przyjęcie. PIT 2022 - nowe wzory formularzy - Wellingtona? - wykrztusiła Rose. - Myślisz, że przyjdzie? - Tak sądzę. Bardzo lubi moje porto. Posłałem mu butelkę wraz z zaproszeniem. Alexandra spojrzała na niego z ukosa. Po jej wargach przebiegł uśmiech. - To podstęp, nie sądzi pan? - Chcemy, żeby przyjęcie Rosę było niezapomniane, prawda? - Och, zapisz jego nazwisko, Lex - ponagliła ją dziewczyna. - Jesteś dobrym chłopcem, Lucienie. Uniósł brew. - Pozwolę sobie być innego zdania, ciociu. Panna Gallant chrząknęła znacząco.